z pamiętnika filmowca amatora, odcinek 61

Kochany święty Mikołaju. Musiałam do Ciebie napisać.
To naprawdę ważne!

Kochany święty Mikołaju,

tak – wybacz mi, że odzywam się do Ciebie tylko raz w roku. Ale myślę o Tobie ciepło i wiele razy zdarzyło mi się już przekazać dalej ideę pisania do Ciebie listów. To ważna idea i jak relacjonują mi inni – sprawdza się nieustannie.

Kochany święty Mikołaju,

Muszę Ci powiedzieć, że dostarczyłeś mi prawie wszystko o co prosiłam Cię w ostatnim liście. Nie wypaliły jedynie wakacje – ale taki mamy rok, że zostaliśmy zmuszeni do zapuszczenia korzonków, zamiast fruwania po świecie. Prawdą jest, że ostatni raz wsiadłam do samolotu w październiku 2019 (na swoje własne urodziny do Hongkongu) i tęsknię przeokrutnie za ponownymi podróżami. Tęsknię za tym momentem kiedy patrzysz na świat z dystansu i okna samolotu. Ale może to chodzi teraz głównie o to, żeby móc spojrzeć z tego dystansu bez wsiadania gdziekolwiek? Żeby móc zawsze i na każde zawołanie móc patrzeć z dystansu? Jeszcze nie wiem.

Poprosiłam Cię, a ty dałeś mi naprawdę wszystko. Po raz kolejny – muszę uważać o co Cię proszę.

Zgubiłam trochę czapek (trzy) – przyznam się. Ale również nauczyłam się je robić na drutach. Może teraz więc tym robieniem na drutach przerwę wieloletnią passę gubienia? Mogę Cię więc nieśmiało prosić o to, żeby sklepy miały zawsze zapasy tej włóczki której chcę – bo ostatnio mam jakoś do niej pecha.

Kochany święty Mikołaju,

jako że pracuję nad swoim nowym filmem to chciałam Cię poprosić o dobrze działającą klawiaturę w moim Macu (za którego oficjalnie w tym roku spłaciłam ostatnią ratę kredytu!). Nie mam kiedy jej wymienić, a serie literówek coraz częściej rodzą ciekawe nieporozumienia. Podobnie jak to, że od pół roku coraz więcej firm i produkcji myli mojego własnego maila. Tak – mój mail ma jedną podwójną literkę, a wszyscy ją ignorują. I tak też ignorując ją, sprawiają że to inna Anna Pawluczuk dostaje moją korespondencję – plany pracy, bilety na pociąg które wysyła produkcja filmu czy filmy festiwalowe które miałam obejrzeć jako juror. Poza tym, że ten fakt samoczynnie obraca się już w moją życiową anegdotę – to chyba muszę do tamtej Anny napisać i przeprosić ją za to, że wbrew jej woli zaczęła mieć wgląd w moje życie.

Więc klawiatura i jasność myśli. Tak – proszę Cię o jasność myśli i nieustanne dbanie o porządek w głowie.
I pisanie na tej dobrej klawiaturze.

Kochany święty Mikołaju,

proszę Cię o pewność.

Kochany święty Mikołaju,

prosiłam Cię o więcej pracy – i mimo tego dziwnego roku – dałeś mi mnóstwo pracy. Więc proszę Cię o kolejne porcje pracy – mnóstwo pracy. Bo z miesiąca na miesiąc wiem, że kocham ją coraz bardziej – tak jak tylko da się kochać swoją pracę. Lubię ten poligon.
I oczywiście, że marudzę i bywam zmęczona. Czasem nawet bardzo marudzę, przeklinam, potykam się, rozlewam i rozsypuję (o to nieustannie, nie tylko w pracy…). Ale wiem też, że się nadaję do tej roboty. Wiem, że jestem w niej skuteczna, choć kiedyś miałam wrażenie że nigdy nie zobaczę siebie w świetle określenia „skuteczność”.

Mój znajomy kierownik ma zwyczaj mówić, że nigdy na planie nie ma obok siebie dwóch bardzo złych i dwóch bardzo dobrych dni. Z każdym dniem dawaliśmy sobie radę – więc niech będzie ich jak najwięcej. Tych dni zdjęciowych z którymi dam sobie radę.

Kochany święty Mikołaju,

ostatnio prosiłam Cię o nowy telefon, kilka książek, wizyty w kinie i Dom. Najmniej było kina, choć jak tylko sale kinowe zapraszały widzów pojawiałam się w nich i ja. Mam też ten Dom, a w nim kilka swoich książek. Swoją drogą znowu mieszkam niedaleko kina – bo tylko 20 minut drogi spacerem.

I wiesz… po raz pierwszy od bardzo dawna czuję, że mam Dom. Dom który ma zarówno rachunki, kwiaty w doniczkach i półkę ze stosem notatników. Dziwne to takie po tej całej drodze.

Niech więc mój Dom będzie takim samym miejscem – miejscem do którego znajomi znają na pamięć kod do domofonu. I niech będzie wiele tych filmów i seansów.

I jak już jesteśmy przy tym domu to proszę o wygodne krzesło, pojemniki na bezglutenowe mąki i nowe talerze. Jestem w takim wieku, że chciałabym mieć zastawę stołową. Może być ona w tych szafkach, które są teraz – ale jeśli będzie w innych – to cóż – pójdę i za tym.

I wysokie szklanki, bo te ostatnie się wytłukły.

I fotel. Marzy mi się wygodny fotel. Taka fanaberia.

Kiedyś przewiozę do tego Domu wszystkie swoje książki. Nie wiem czy do tego Domu – ale przewiozę.

Kochany święty Mikołaju,

ostatnio prosiłam Cię też o lekcje w sprawie budżetów, projektów i filmów. Przyznam, że potraktowałeś to dość dosłownie i trochę się na Ciebie wściekałam. Ale tak – trzeba uważać o co się prosi.

W tym roku proszę Cię o sprzyjające mi odpowiedzi – odnośnie tych budżetów, projektów i filmów. Dodaję sprzyjające mi, bo 2020 rok nauczył mnie, że choć obiektywnie czasem zdaje się że wraz z jakąś odpowiedzią wali się cały świat – to czasem okazuje się to później najlepszym zrządzeniem losu. Więc proszę Cię o te dobre zrządzenia losu.

Kochany święty Mikołaju,

chciałabym cię prosić – żebyś nadal mi przypominał – kiedy tylko przestanę ufać – żebym pamiętała, że niewiele jest spraw naprawdę beznadziejnych. Że niewiele jest spraw na zawsze i że jeśli intuicja coś mówi – to warto jej słuchać.
I że przelew zawsze przychodzi na czas.
I jak coś – pokora.

Kochany święty Mikołaju,

w 2021 roku proszę cię również o uruchomienie remontu w domu po moich pradziadkach. Remont jest konieczny, aby móc na dłużej gościć w tym drewnianym domku. I chociaż po tamtych pokojach chodzą duchy – to wiem, że są całkiem przyjazne. W końcu są to duchy moich pradziadków, których chociaż nie znałam, to od dziecka myślałam o nich ciepło.

A może to też duch siostry mojego dziadka, która w wieku pięciu lat zmarła z dnia na dzień? Jej duch też nie ma powodów żeby mnie nie lubić, bo to właśnie ja z moją mamą nie tylko odkryłyśmy że istniała – ale również też, że została pochowana pod wielkim kamieniem na pobliskim prawosławnym cmentarzu. Nikt o niej nie chciał pamiętać, a ja jakoś zawsze pamiętam.

Mam nadzieję, że konieczny remont nie wygoni duchów. Robię już na drutach specjalny wełniany pled do tego domu i planuje odnowienie starego kredensu (stworzyłam nawet cały moodboard na Pintereście dla tego domu) – więc warto byłoby coś ruszyć. Niech 2021 przyniesie temu domowi dużo radości.

Kochany święty Mikołaju,

dobra – to do rzeczy. Proszę Cię o podróże – te fizyczne i w sprawach służbowych. Kilka miesięcy temu mój serdeczny przyjaciel siedząc na drewnianej ławce pod kinem Muranów zapytał mnie czy uważam, że moglibyśmy robić filmy gdzieś indziej niż w Polsce. Powiedziałam bez zastanowienia, że tak.
Więc skoro tak – to ruszajmy już z tym tematem, bo potrzebuję nowych bodźców. Wiesz, że jak się nudzę to robię się smutna i marudna.

I może też więcej spacerów – takich jak tamtego dnia kiedy siedzieliśmy pod kinem Muranów.

Kochany święty Mikołaju,

i jeszcze czy mogę Cię prosić o nowe jeansy? Bo porwałam ostatnio na planie, a bardzo je lubiłam… I żeby moje słynne różowe Nike’i zyskały następcę bo zaczynają chylić się ku emeryturze.

Kochany święty Mikołaju,

a poza tym to dziękuję Ci. Naprawdę, chyba najbardziej to chcę Ci podziękować.

Mimo mojej niecierpliwości, histerii i czarnej rozpaczy cierpliwie powtarzałeś (słowami mojego ojca) że może jeszcze wszystko będzie dobrze. I myślę, że w sumie jest. Ciekawe – kiedy już nie myślę będzie tylko, że jest.

Nieźle żeś wymyślił i ułożył konstrukcję w tym opowiadaniu.


Kochani!

Z okazji świąt chciałabym Wam życzyć tego, co pozwoliło mi przetrwać ten strasznie dziwny, trudny, pokręcony i pełen pogrzebów rok.

Zgodnie z medytacją Ho’oponopono życzę wam zachowania w sobie 7 słów: Przepraszam, Proszę wybacz mi, Kocham cię, Dziękuję.

I wielu puchatych (i nie tylko) kotów do przytulania!

A.

2 myśli w temacie “z pamiętnika filmowca amatora, odcinek 61

Dodaj komentarz