Podły, okrutny, zły [RECENZJA]

Ten pan bardzo dobrze wiedział jak przez lata tworzyć pozory. I chociaż do końca wciąż nie wiadomo kiedy dopuścił się pierwszej zbrodni, to niektórzy eksperci twierdzą, że stał się mordercą jeszcze jako nastolatek…. Ted Bundy – bo o nim mowa, to główny bohater filmu Podły okrutny, zły. Filmu, który również stwarza bardzo piękne pozory…

Historia rozpoczyna się od Liz Kloepfer (w tej roli Lily Collins, która jest na dobrej drodze do wyrwania się ku bardziej ambitnym rolom) – młodej samotnej matki, która pewnego dnia poznaje w barze przystojnego i pełnego uroku młodego mężczyznę (Zac Efron, który jest na jeszcze lepszej drodze wyrwania się ku bardziej ambitnym rolom).

Ted ma dobry kontakt z jej córką, kończy studia prawnicze i co weekend pojawia się w jej domu, aby spędzić czas z rodziną. Jest idealnym partnerem, kochającym chłopakiem i ambitnym młodym mężczyzną, który chce wypełnić własny american dream. Dla poturbowanej przez życie, samotnej i spragnionej miłości Liz – brzmi to jak spełnienie marzeń.

„Podły, okrutny, zły”: spektakl, który śledziła cała Ameryka

Wbrew pozorom pierwsze zatrzymanie Teda przez policję wcale nie stanowiło przeszkody w rodzinnej sielance… Przekonana o niewinności mężczyzny Liz, jeszcze długo będzie chciała bronić go do ostatniej kropli krwi. Podły, okrutny, zły to w dużej mierze sądowy spektakl – przedstawienie, jakie swego czasu obserwowała cała Ameryka.

Zac Efron jako ten podły, okrutny i zły

Nie da się ukryć, że twarzą filmu jest Zac Efron. Aktor, którzy do tej pory kojarzony był z niewinnymi rolami i śliczną buzią – tutaj jest niczym strzał w dziesiątkę. Jego Ted Bundy odpowiednio dawkuje humor, bawi nas błyskotliwymi uwagami i zwodzi urokiem osobistym. Joe Berlinger (reżyser) obsadzając Efrona w tej przewrotnej roli dokonał świetnego wyboru. Potworny Ted Bundy na pierwszy rzut oka nie ma tutaj niczego potwornego. Co więcej mężczyzna świetnie odgrywa swoje show i udowadnia nam, że najgroźniejsze jest zło, które tak skutecznie potrafi podszyć się pod dobro. Dzięki jego kreacji znacznie łatwiej jest nam uwierzyć w zbiorową histerię, jaką przeżywała Ameryka podczas jego procesów. „Jest taki przystojny, że nie wierzę aby mógł zabić” mówią młode dziewczęta do kamery tuż przed salą sądową. Bundy żył dla swojego show jakie stworzył na sali sądowej i karmił się umiejętnością manipulowania innymi. Był prawdziwym wodzirejem, skrzywdzonym przez system uczciwym mężczyzną i chłopakiem jakiemu bez wahania zaufalibyśmy, gdybyśmy spotkali go na ulicy…

Nie spodziewajcie się historii o morderstwach

Po traumatycznych scenach z filmu Dom, który zbudował Jack cieszę się się Berlinger postanowił zaoszczędzić swoim widzom rozlewu krwi i wymyślnych tortur. Reżyser postanowił poprowadzić tę historię z całkiem innej perspektywy – balansując pomiędzy przychylną i negatywną opinią publiczną. Chociaż prawdopodobnie większość widzów zdaje sobie sprawę, że Ted Bundy, to ten morderca to jednak w tym filmie patrzymy na niego oczami osób zasiadających w ławie przysięgłych. Mamy przed sobą sądowe dowody i płomienne mowy prawników. Berlinger długo chciał utrzymać nas w niepewności i pozostawić z pytaniem o same pozory zła.

Niezwykła dbałość o szczegóły

Warto zwrócić również uwagę na wspaniałą dbałość o szczegóły. Podły, okrutny, zły to festiwal lat 70. Stroje, fryzury i wnętrza oddane są z niezwykłą dbałością, a my skutecznie zostajemy przeniesieni do poprzedniej dekady. Ponadto świetną rolę spełnia tutaj nieźle dobrany soundtrack. Berlinger dobrze wiedział w jakie nuty należy uderzyć, aby sprawić że cała historia była realistyczna do bólu.

Podły, okrutny, zły to dobre warsztatowo kino. Z chirurgiczną precyzją manipuluje naszą oceną i naszymi emocjami. Warto obejrzeć, choćby dla kreacji Efrona!


Film miałam okazję obejrzeć na seansie zorganizowanym przez dystrybutora Best Film.
Dzięki!

2 myśli w temacie “Podły, okrutny, zły [RECENZJA]

Dodaj komentarz